Tak dawno tu nie zaglądałem, że to moje pisanie prawie całkowicie pokryło się grubą warstwą szarego pyłu. Ale jest okazja, żeby trochę poodkurzać.
Dzięki uprzejmości kolegi M.K.ART, pasjonata polskiego (i nie tylko) metalu, prowadzącego bloga Metallorum Polonorum i współtworzącego inne strony traktujące o historii polskiej sceny heavy (np. Dorosłe Dzieci), po wielu, wielu latach udało mi się dotrzeć do materiału, który pomógł mi rozwiązać największą zagadkę mojego muzycznego życia.
Tak więc, potwierdzam z całą stanowczością, że w Bytomiu istniała grupa speed/thrash metalowa pod swojsko brzmiącą nazwą... PANDORA (tu namacalny na to dowód). Powstała w tym samym roku (1987), co piska Pandorra, a oba zespoły (oprócz ilości liter 'r' w nazwie) różniła muzyka: w obu przypadkach był to metal, ale w nieco innych odcieniach. Bytomska Pandora mieściła się w ówczesnym mainstreamie, czyli: szybkie tempa, wrzeszczący wokalista, często posiłkujący się (irytującym, niestety) falsetem, perkusista grający obydwoma stopami, generalnie - przyzwoite granie, na dobrym poziomie, które nasunęło mi jedyny wniosek, jaki mogło mi nasunąć.
Moim zdaniem, do grona 12 kapel biorących udział w eliminacjach Metal Battle '89, które odbyły się w chorzowskim klubie Leśniczówka, zakwalifikowana została Pandora z Bytomia. Tak uważam. To, co usłyszałem z zapisu umieszczonego w tym miejscu (mimo dość kiepskiej jakości materiału) dało mi pewność, że Pandora bardziej pasowała do obowiązujących w tamtym czasie trendów niż Pandorra. Szacun.
Granie w małym miasteczku nie przekreśla jednak szans na sukces. Już wtedy nie przekreślało: nie tylko Poznań, Katowice, Bytom, Opole, Wrocław, Łódź czy Szczecin, ale również Lidzbark Warmiński (Slashing Death), Pisz (DDT), Kwidzyn (Armagedon), Chojnice (Thrasher Death), Wasilków (Hideous Chaos), Sławno (Holy Batalion), Wągrowiec (Lastwar) i sporo innych miasteczek wydało na świat długowłosych "dzikusów" odzianych w diabelskie skóry, których z przyjemnością pozdrawiam. ;-)
Nie ma też co grymasić, bo instruktor domu kultury, piekarz, strażak i uczeń
technikum, którzy traktują swoją sztukę jako hobby, a nie sposób na
życie i tak pokazali więcej niż mogliby nieraz pokazać inni. Kapela z małego, niespełna 20-tysięcznego miasteczka na Mazurach, grająca muzykę niepodobną do żadnej innej polskiej topowej kapeli, nie mogła konkurować z hordami death/grind/thrash/core'owymi z Dolnego i Górnego Śląska, Mazowsza czy Wielkopolski :)
Cieszę się też, że po tylu latach znaleźli się ludzie, którzy nie odmówili pokazania metalowemu światu nagrań dokonanych w listopadzie 1988 r. na jedyne demo piskiej Pandorry (poza tym miejscem, oczywiście :D). I za to im dziękuję. :-)
I zachęcam do dalszego słuchania blogowej playlisty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz