niedziela, 26 maja 2013

Oj, nie tak, panowie, nie tak...!

Długo zastanawiałem się czy przekleić ten tekst ze starego bloga w Wordpressie, czy nie. Ale, jako że na stronie MSMP dość długo ta historia powodowała upojenie zagranicznymi sukcesami dobrze mi znanej kapeli, zdecydowałem, że jednak to zrobię... Nazwiska zastąpiłem inicjałami, bo uznałem, że tak będzie stosowniej.
Od wydarzeń w 1987 r. minęło 25 lat, więc czas chyba już dojrzał do wyjawienia Wielkiej Tajemnicy “Wielkiego Tournee” Stanu Krytycznego w Litewskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej (niektórzy nazywali ją Litwą, ale ani wolna, ani demokratyczna jeszcze wtedy nie była i należała do zupełnie innej “unii” niż należy dziś).

wtorek, 14 maja 2013

Punkowo 1-majowo

Pisząc poprzednio o ostatniej balladzie, wspomniałem półgębkiem o dziwadle pod nazwą Revolt Of The Prisoners (ROP), co po polsku brzmi równie malowniczo: Bunt Więźniów. Był rok 1981, znałem już wszystkie podstawowe akordy, przyszła więc pora na zespół. No dobra, ja wiem co to A-dur, ale skąd wziąć resztę muzyków, albo chociaż grajków? Problem był, naprawdę...
Zebrało się nas jednak pięciu czy sześciu i grzecznie zapytaliśmy pana instruktora z domu kultury odpowiedzialnego za upowszechnianie muzyki, czy możemy korzystać z sali prób, bo tego... zespół taki mamy i w ogóle... "A czemu nie? Przyjdźcie za kilka dni, bo teraz sala zajęta."
Przyszliśmy.

wtorek, 7 maja 2013

Balladowo

Obiecałem w marcu na "pejs-buku" (chyba sam sobie, bo komu?), że zamiast "fragmentu większej całości" opublikuję kiedyś "większą całość fragmentu" i coś mi podpowiada, że chyba właśnie dziś powinienem to zrobić...
Dlaczego "Balladowo"?
Ano dlatego, że kiedy tylko w wieku 15 lat opanowałem kilka akordów, od razu zechciałem być trubadurem (koledzy określali to niezbyt przeze mnie lubianym "smętnym cyganem"). Determinacja była na tyle duża, że nie działały na mnie ani prośby, ani groźby. Żeby przestać. I oprócz rockowej (metalowej) pasji, w której powstawały utwory Pandorry i Rock-Opery (a wcześniej SUA i ROP*),  równolegle tworzyłem lepsze i gorsze ballady właśnie. Przynajmniej wydaje mi się, że to ballady, bo czytając kiedyś felieton Jerzego Rzewuskiego na temat heavy metalu w nieco topornym, ale jedynym pisemku o muzyce popularnej pt. Non-Stop, to mogę mieć wątpliwości. Rzeczony Jerzy Rz. wyliczając utwory na płycie Black Sabbath "Heaven and Hell" napisał: "a potem nastąpiło coś, co heavy metalowcy nazywają balladą, a balladziści kuciem ściany..." 
I do dziś wywołuje to we mnie wewnętrzne burze.