wtorek, 14 maja 2013

Punkowo 1-majowo

Pisząc poprzednio o ostatniej balladzie, wspomniałem półgębkiem o dziwadle pod nazwą Revolt Of The Prisoners (ROP), co po polsku brzmi równie malowniczo: Bunt Więźniów. Był rok 1981, znałem już wszystkie podstawowe akordy, przyszła więc pora na zespół. No dobra, ja wiem co to A-dur, ale skąd wziąć resztę muzyków, albo chociaż grajków? Problem był, naprawdę...
Zebrało się nas jednak pięciu czy sześciu i grzecznie zapytaliśmy pana instruktora z domu kultury odpowiedzialnego za upowszechnianie muzyki, czy możemy korzystać z sali prób, bo tego... zespół taki mamy i w ogóle... "A czemu nie? Przyjdźcie za kilka dni, bo teraz sala zajęta."
Przyszliśmy.

Dwa razy: pierwsza próba była "instrumentalna", bo nie wiedzieliśmy jeszcze, kto ma śpiewać, za to druga już kompletna, ale za to bardzo krótka. Po trzecim bodajże podejściu do kawałka, do sali wpadł blady instruktor i zapytał o czym my tak naprawdę śpiewamy. Wokalista podał mu tekst, a on na to, że trzeba coś w nim zmienić. Prawie się obraziłem, bo tekst był mój i tłumaczę, że to "taki protest-song i że wszystko jest przemyślane". "W takim razie - on na to - musicie protestować gdzie indziej.", po czym powyłączał wzmacniacze (stare Eltrony) i otworzył uprzejmie drzwi.
Tak zakończył się tygodniowy żywot mojego pierwszego w życiu zespołu.
Pewnie ciekawi jesteście, co takiego strasznego wykrzykiwał wokalista niemal w przeddzień stanu wojennego? Tekst gdzieś zaginął, ale wciąż pamiętam pierwszą zwrotkę i refren, które brzmiały tak:
Nie chcę nic, co wiąże się z tym bydłem,
Nie chcę forsy i nie chcę samochodu,
Nie chcę pierwszomajowego pochodu,
Nie chcę niczego, bo chcę być sam.
Sam się ubierać w kradzione łachmany,
Żreć czego inni nie zechcą zjeść,
Chodzić samopas, gwizdać na gliny,
A potem zdechnąć w zaułku jak pies...
Oczywiście, jemu nie spodobał się trzeci wers i moja awersja do pochodu. A mi do dziś tak zostało... Drugim zespołem było eksperymentalne trio Guitar's Crack, czyli Gitarowy Łomot i nazwa ściśle odzwierciedlała to, co graliśmy w składzie: gitara, perkusja i wokal. Bez basu. Przez miesiąc robiliśmy przygotowania, aby dać jeden jedyny szoł pod koniec czerwca 1982 roku - na balu maturalnym kończącym edukację licealną. Popłoch wśród obecnych na sali nauczycieli był niesamowity... A widok - bezcenny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz