wtorek, 7 maja 2013

Balladowo

Obiecałem w marcu na "pejs-buku" (chyba sam sobie, bo komu?), że zamiast "fragmentu większej całości" opublikuję kiedyś "większą całość fragmentu" i coś mi podpowiada, że chyba właśnie dziś powinienem to zrobić...
Dlaczego "Balladowo"?
Ano dlatego, że kiedy tylko w wieku 15 lat opanowałem kilka akordów, od razu zechciałem być trubadurem (koledzy określali to niezbyt przeze mnie lubianym "smętnym cyganem"). Determinacja była na tyle duża, że nie działały na mnie ani prośby, ani groźby. Żeby przestać. I oprócz rockowej (metalowej) pasji, w której powstawały utwory Pandorry i Rock-Opery (a wcześniej SUA i ROP*),  równolegle tworzyłem lepsze i gorsze ballady właśnie. Przynajmniej wydaje mi się, że to ballady, bo czytając kiedyś felieton Jerzego Rzewuskiego na temat heavy metalu w nieco topornym, ale jedynym pisemku o muzyce popularnej pt. Non-Stop, to mogę mieć wątpliwości. Rzeczony Jerzy Rz. wyliczając utwory na płycie Black Sabbath "Heaven and Hell" napisał: "a potem nastąpiło coś, co heavy metalowcy nazywają balladą, a balladziści kuciem ściany..." 
I do dziś wywołuje to we mnie wewnętrzne burze.
 
BTW (dziś poprawnie internetowo :)) postanowiłem zamieścić na blogu tekst ballady, która (na dzień dzisiejszy) kończy moją balladową "tfu!rczość" ;)
A ma już lat... ohoho! nie pamiętam, ale dużo - ok. 30...

Następny dzień

Kolejny raz zasiadam sam
nad miską pełną snów.
Po łyżkę sięgam, kroję chleb

spieczonych, gorzkich słów.
I nie dla was ten kolejny mord,

nie dla żadnej tam idei.
Na papieru język kładę głos,
jak na głowę diadem cierni.

To tylko mój bestialski gest
na karcie udręczonej,
zabijam każdy nowy wiersz:
i ten nienarodzony.
Jak rozwiany wiatrem siwy włos,
jak kieszenie pełne marzeń, 
udeptany z ziemią ciężki los
zakochanych w sobie zdarzeń.
Idziemy ze sobą
na spotkanie sam na sam.
Wołamy sercu: żegnaj,
wkrótce usłyszymy się.
Czekamy na lepszy,
bo następny przecież dzień:
on dla nas wszystkich
światło niesie i roztapia noc.

Te nowe dni oddadzą nam
od przyszłości ukłon,
a co się śni (doświadczysz sam):
nie spełni się już jutro.
Bo nie po to nam nadaje sens
niepisany wiersz na życie.
I od nocy zawsze lepszy jest
dzień wśród słońca na błękicie.
Idziemy ze sobą...
Z Pandorrą na giżyckiej Musicoramie w 1988 r.

Żywię nadzieję, że linia melodyczna i gitarowy akompaniament również mogły się podobać i że właśnie tak było. Niestety, żadna z ballad nigdy nie została nagrana i dziś istnieją wyłącznie niepowtarzalne wersje live... ;)

*ROP - Revolt Of the Prisoners - moja pierwsza (punkowa) kapela, która już za tekst pierwszego (mojego) kawałka wyleciała z domu kultury... :>

2 komentarze: