czwartek, 7 lutego 2019

LIVE! 1988

Po długich namysłach i kilkukrotnym przesłuchaniu tego, co udało się zmajstrować (zmasteringować?) Sławkowi Sikorze, postanowiłem jednak odwinąć dwie kromki i podzielić się tym chlebem ze wszystkimi.

środa, 30 stycznia 2019

Otchłań czeka...

Wprawdzie o czekającej otchłani śpiewał mistrz Soyka ("Co robi otchłań? Otchłań czeka..."), ale ta otchłań skrywa czasem zaskakujące tajemnice ze świata zupełnie innej muzyki. Np. klasycznego hard'n'heavy... ;)
Z tejże otchłani wychynęły dwie kasety audio z materiałami Pandorry z 1988 roku: rehearsal z próby i czerwcowy koncert. Pierwsza brzmi w miarę dobrze instrumentalnie, ale wokal słychać jakby kolumny stały za ścianą albo jakby ktoś mi zabrał mikrofon i śpiewam bez nagłośnienia... :D Gardło jest lepiej słyszalne na koncercie, ale za to jest problem z gitarą Jacka - ledwie się przebija z ogólnego chaosu.

niedziela, 17 czerwca 2018

"Metalowcy"

Miałem kiedyś sporo fotek publiki z koncertów Pandorry, ale jak mawiali starożytni Kurpie - "diabeł ogonem przykrył" ;)
Na fejsbukowej grupie Metal Collectors, o której pisałem w poprzednim poście, pojawiła się informacja na temat albumu pełnego starych zdjęć długowłosych kolesi (i kilku kolesiówek) w diabelskich skórach i dżinsowych katanach z naszytymi na plecach "ekranami" przedstawiającymi okładki płyt ulubionych kapel. Na samym końcu cytowanej wiele postów temu "Jaskini hałasu" była zresztą zapowiedź ukazania się takiej książki.
"METALOWCY. Ciężka muzyka, lekkie obyczaje", maj 2018, wydawca nieznany (?).

Metal Collectors

Kiedyś trzeba wydorośleć, ale mi nie spieszyło się nawet, gdy miałem już żonę i potomka. Owszem, robiłem wszystko (z lepszym lub gorszym skutkiem), by zapewnić im to co niezbędne do życia, ale do lat "późnej młodości" ;) nie zaniedbywałem również własnych, egoistycznych potrzeb duchowych.
Każdy wyjazd na saksy do IV Rzeszy owocował pewną ilością winyli i kompaktów wyszperanych nie tylko na pchlich targach (flohmarkt), ale trafiały się też nowości i okazyjne wyprzedaże ze sklepów muzycznych (najczęściej w Aachen). Taki upojny stan trwał do połowy lat 90.
A potem zrobiło się BUM!

czwartek, 14 czerwca 2018

"Metalowe wersety"

Dziś o głębokim, mrocznym polskim podziemiu z przełomu lat 80. i 90. dwudziestego stulecia. No, może bardziej mroczne było jednak norweskie, a nasze raczej rozbawione i pijane, ale... brzmi git. Świat zinów, festiwali kontr-Metalmaniowych typu S'thrash'ydło, ThrashCamp, Drrrama, bijatyk, hord fanów, itp. I wszystko w jednej książce. Nie, nie - nie mojej ;)

czwartek, 24 listopada 2016

Małe co-nieco

Nie będę tym razem, mimo całkowitego zarośnięcia bloga bluszczem i innymi chwastami, rozpisywał się na jakiś chwalebny temat muzyczny. Moja formuła się wyczerpała - być może wrzucę tu czasem recenzję płyty czy demo, ale o swoich "dziełach" napisałem już wszystko. No, może prawie wszystko (wiem, wiem: "prawie" robi wielką różnicę...). Ale (moim zdaniem) wystarczy.
Ten post jest niejako przeprosinami za kilkutygodniową nieobecność na nim muzyki. Po prostu: zrezygnowałem z płatnego serwisu, na którym utrzymywałem kiedyś firmową witrynę, potem już tylko pliki mp3, a ostatnio intensywnie poszukiwałem odpowiedniego hostingu. Żaden jednak nie oferował strumieniowania mediów, a na blogu panowała złowróżbna cisza. I tak do dziś.
W końcu znalazł się taki, a w ramach przeprosin za głuchą ciszę - pierwszy utwór, który zagrałem i zaśpiewałem z Rock Operą. Po dopisaniu tekstu, bo chłopaki grali go wcześniej w wersji instrumentalnej (z Kolinsem na gitarze).
Panie i panowie: "Taki sam", muz. S. Sikora, sł. B. Świerczewski... Rock Opera.

sobota, 20 czerwca 2015

In The Grip Of Mother Mary And Charlotte The Harlot Of Arabia...

Wiem, wiem, namodziłem w tytule, ale...
Dziś (po jakże długim czasie) nie będzie nic o naszej scenie podziemnej, choć należy się jej jak psu buda. Dziś słów kilka o prehistorii metalu w ogóle, czyli o muzyce określanej mianem hard rocka i NWOBHM (nie muszę rozwijać?). Prehistorii oczywiście dla współczesnych maniaków, a nie takich dinozaurów jak ja.
Dziwnie mnie natchnęło, ale wysłuchałem prawie w całości albumów: debiutanckiej płyty grupy Kurta Vanderhoofa "Metal Church", płyty "Arabia" kultowego holenderskiego Vengeance (Jeeezu, jak oni wydobyli to brzmienie), "Best Of" brytyjskiego UFO, a po drodze kawałka z "Number Of The Beast" Maidenów. I wiecie co? Tym ostatnim kawałkiem nie był ani numer tytułowy, ani słynny "Run To The Hills". To ze wszech miar wielbiony przeze mnie drugi epizod historii o Charlocie the Harlot - "22 Accacia Avenue". Tak już mam ;-)