Miałem kiedyś sporo fotek publiki z koncertów Pandorry, ale jak mawiali starożytni Kurpie - "diabeł ogonem przykrył" ;)
Na fejsbukowej grupie Metal Collectors, o której pisałem w poprzednim poście, pojawiła się informacja na temat albumu pełnego starych zdjęć długowłosych kolesi (i kilku kolesiówek) w diabelskich skórach i dżinsowych katanach z naszytymi na plecach "ekranami" przedstawiającymi okładki płyt ulubionych kapel. Na samym końcu cytowanej wiele postów temu "Jaskini hałasu" była zresztą zapowiedź ukazania się takiej książki.
"METALOWCY. Ciężka muzyka, lekkie obyczaje", maj 2018, wydawca nieznany (?).
Mimo ubożuchnej formy, na którą składa się spory plik czarno-białych fotografii, książka nie rozczarowuje. Bo czego oczekiwać po dokładnie tak zapowiedzianej pozycji? A jeśli jeszcze dodamy do tego kilka stron z ciekawostkami tekstowymi i informację, że wydano ją w nakładzie 400 egzemplarzy, to nabiera nawet charakteru wyjątkowości. Nie znam wprawdzie ani jednej osoby ze zdjęć, ale cena wręcz zachęcała do nabycia. Trzeba też docenić sam fakt, że wszystkie pochodzą z czasów "bezkomórkowych", więc twórcy musieli dysponować aparatem fotograficznym załadowanym filmem światłoczułym, potem ten film wywołać i wykonać w ciemni odbitki. Nie w kij dmuchał, c'nie? ;)
Na fejsbukowej grupie Metal Collectors, o której pisałem w poprzednim poście, pojawiła się informacja na temat albumu pełnego starych zdjęć długowłosych kolesi (i kilku kolesiówek) w diabelskich skórach i dżinsowych katanach z naszytymi na plecach "ekranami" przedstawiającymi okładki płyt ulubionych kapel. Na samym końcu cytowanej wiele postów temu "Jaskini hałasu" była zresztą zapowiedź ukazania się takiej książki.
"METALOWCY. Ciężka muzyka, lekkie obyczaje", maj 2018, wydawca nieznany (?).
Mimo ubożuchnej formy, na którą składa się spory plik czarno-białych fotografii, książka nie rozczarowuje. Bo czego oczekiwać po dokładnie tak zapowiedzianej pozycji? A jeśli jeszcze dodamy do tego kilka stron z ciekawostkami tekstowymi i informację, że wydano ją w nakładzie 400 egzemplarzy, to nabiera nawet charakteru wyjątkowości. Nie znam wprawdzie ani jednej osoby ze zdjęć, ale cena wręcz zachęcała do nabycia. Trzeba też docenić sam fakt, że wszystkie pochodzą z czasów "bezkomórkowych", więc twórcy musieli dysponować aparatem fotograficznym załadowanym filmem światłoczułym, potem ten film wywołać i wykonać w ciemni odbitki. Nie w kij dmuchał, c'nie? ;)
Doceniam
kronikarski wysiłek twórców albumu, wciąż jednak narzekam na brak
znajomych twarzy. Dodam więc zdjęcie jeszcze jednego metalowca, z
kwietnia 1984 roku. Wkrótce po wykonaniu tej fotki "pióra" poszły pod
nożyczki, a cała reszta do 8 Pułku Zakłóceń Radiowych. Skończył się
pewien okres młodości, zaczął się kolejny, chyba najmniej wesoły...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz