Kiedyś trzeba wydorośleć, ale mi nie spieszyło się nawet, gdy miałem już żonę i potomka. Owszem, robiłem wszystko (z lepszym lub gorszym skutkiem), by zapewnić im to co niezbędne do życia, ale do lat "późnej młodości" ;) nie zaniedbywałem również własnych, egoistycznych potrzeb duchowych.
Każdy wyjazd na saksy do IV Rzeszy owocował pewną ilością winyli i kompaktów wyszperanych nie tylko na pchlich targach (flohmarkt), ale trafiały się też nowości i okazyjne wyprzedaże ze sklepów muzycznych (najczęściej w Aachen). Taki upojny stan trwał do połowy lat 90.
A potem zrobiło się BUM!
Każdy wyjazd na saksy do IV Rzeszy owocował pewną ilością winyli i kompaktów wyszperanych nie tylko na pchlich targach (flohmarkt), ale trafiały się też nowości i okazyjne wyprzedaże ze sklepów muzycznych (najczęściej w Aachen). Taki upojny stan trwał do połowy lat 90.
A potem zrobiło się BUM!
Logo grupy na Facebooku |
Bum spowodowane było tzw. stabilizacją zawodową. "Tak zwaną", bo i tak pracowałem kolejno w wielu firmach, gdzie wynagrodzenie nie przypominało nawet niemieckiej tygodniówki, a wcześniej nawet stawki dziennej... BTW - wszystko się urwało: nie było wyjazdów zagranicznych, nie było zakupów w polskich sklepach, zdechł Klub Płytowy RAZEM. Kolekcja zasnęła...
Na początku XXI w. pojawił się w mojej mieścinie, a potem w moim sklepiku komputerowym, niepozorny gość z ogromną torbą, a w niej istne skarby: stare, nowe i najnowsze płyty cd! I jaka przystępna cena! A kogo by wtedy interesowało, że to podróby zza wschodniej granicy...? Znów przybyło kilkanaście sztuk, które dziś wstyd komuś pokazać...
I nagle przytrafił się CUD.
Trafiłem na fejsbukową grupę Metal Collectors Polska i zaniemówiłem. Ale tylko na chwilę, bo zobaczyłem radość zbierania tego, czym ja żyłem do lat "późnej młodości" :) Ba, ludzi cieszących się reedycjami płyt, których miałem pierwsze wydania! I zadziałało to jak płachta na byka - ja też chcę więcej! Kamyk poruszył lawinę...
Wcześniej bywało różnie, ale od czasów niemieckich kupowałem już tylko te płyty, które idealnie trafiały w mój gust. Na Metal Collectors zarzekłem się jednak, że do cedeka „In Command Live" Annihilatora, dozbieram resztę dyskografii – dziś (po dwóch miesiącach!) brakuje tylko pięciu albumów studyjnych, ale jest szansa na kolejne dwa. W grupie wszyscy się nakręcają i stanowi to doskonały bodziec kolekcjonerski. Bywa też wesoło i życie leniwie toczy się dalej.
No, tak powiecie, ale po co to wszystko? Ano po to, żeby oprócz codziennej rutyny mieć chwilę radości wyciągając z paczki znalezioną na Discogs długo poszukiwaną pozycję, trzasnąć fotę i... wrzucić na grupę z krótkim komentarzem.
Pozdrawiam więc wszystkich nawiedzonych zbieraczy: tych świeżych i tych zardzewiałych nieco metalowych wydawnictw.
I oby Was żony na tym nie nakryły... ;)
Na początku XXI w. pojawił się w mojej mieścinie, a potem w moim sklepiku komputerowym, niepozorny gość z ogromną torbą, a w niej istne skarby: stare, nowe i najnowsze płyty cd! I jaka przystępna cena! A kogo by wtedy interesowało, że to podróby zza wschodniej granicy...? Znów przybyło kilkanaście sztuk, które dziś wstyd komuś pokazać...
I nagle przytrafił się CUD.
Trafiłem na fejsbukową grupę Metal Collectors Polska i zaniemówiłem. Ale tylko na chwilę, bo zobaczyłem radość zbierania tego, czym ja żyłem do lat "późnej młodości" :) Ba, ludzi cieszących się reedycjami płyt, których miałem pierwsze wydania! I zadziałało to jak płachta na byka - ja też chcę więcej! Kamyk poruszył lawinę...
Wcześniej bywało różnie, ale od czasów niemieckich kupowałem już tylko te płyty, które idealnie trafiały w mój gust. Na Metal Collectors zarzekłem się jednak, że do cedeka „In Command Live" Annihilatora, dozbieram resztę dyskografii – dziś (po dwóch miesiącach!) brakuje tylko pięciu albumów studyjnych, ale jest szansa na kolejne dwa. W grupie wszyscy się nakręcają i stanowi to doskonały bodziec kolekcjonerski. Bywa też wesoło i życie leniwie toczy się dalej.
No, tak powiecie, ale po co to wszystko? Ano po to, żeby oprócz codziennej rutyny mieć chwilę radości wyciągając z paczki znalezioną na Discogs długo poszukiwaną pozycję, trzasnąć fotę i... wrzucić na grupę z krótkim komentarzem.
Pozdrawiam więc wszystkich nawiedzonych zbieraczy: tych świeżych i tych zardzewiałych nieco metalowych wydawnictw.
I oby Was żony na tym nie nakryły... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz